Historia Scorpions, strona 1/13

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE. Publikowanie, kopiowanie i wykorzystywanie poniższego tekstu bez zgody autora - ZABRONIONE.

Historia Scorpions zaczyna się pod koniec lat 40. w Hannoverze - dużym, przemysłowym mieście w północno-środkowych Niemczech (Dolna Saksonia). Właśnie tam w roku 1948 na świat przyszło dwóch chłopców - Rudolf Schenker i niejaki Klaus Meine - którzy w tejże historii odegrają pierwszoplanowe role.

Warto wspomnieć, że w tym samym roku na świat przyszło wielu innych chłopców, którzy 20-25 lat później będą władcami muzycznych scen, ot, chociażby Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Alice Cooper czy Robert Plant. Ale wróćmy do Hannoveru.

Rudolf Schenker osiągnąwszy wiek szkolny stwierdził, że muzyka jest tym, czym chce się zająć w swoim życiu. Oczywiście takie stwierdzenie nie przyszło samo z siebie - jego rodzice byli zawodowymi muzykami - ojciec grał na skrzypcach, matka na pianinie. Muzyka klasyczna nie za bardzo jednak pociągała młodego Schenkera, zwłaszcza od czasu, kiedy zza Oceanu i z Wysp Brytyjskich dotarły do Niemiec nagrania Chucka Berry'ego, Elvisa Presleya, The Rolling Stones, The Beatles i The Yardbirds. Rock And Roll zawładnął umysłem dorastającego chłopca i oczywistym się staje, że namówił rodziców do kupna gitary akustycznej. Wcale jednak nie zaczął pobierać lekcji gry na instrumencie - postanowił nauczyć się grać samodzielnie, a jako że nauce towarzyszył ogromny zapał, na efekty nie trzeba było długo czekać. Co prawda od czasu, kiedy Rudolf zakupił wzmacniacz sąsiedzi narzekali na hałas, ale chłopak miał pełne poparcie w rodzicach, którzy cieszyli się, że syn kontynuować będzie rodzinne tradycje. Ich duma i zadowolenie wzrosło, kiedy pasję Rudolfa zaczął podzielać jego, o siedem lat młodszy, brat Michael. A ponoć wszystko zaczęło się od tego, kiedy sześcioletni Michael usłyszał od brata: wiesz, nie chcę tylko słuchać muzyki, chce ją grać. Ale nie chcę tego robić sam. Nauczyłbym Cię grać i moglibyśmy grać wspólnie, co ty na to?. I tak Rudolf zaczął wtajemniczać młodszego brata w poznane przez siebie tajniki gitary, a żeby wspomagać jego zapał, płacił mu markę (dawna waluta niemiecka) za każdy nauczony utwór. W przyszłym zespole Rudolf zaklepał już sobie miejsce gitarzysty rytmicznego. Tak, tak, od samego początku nie chciał być gitarzystą prowadzącym. Co innego Michael, który zdradził starszemu bratu, że ma zamiar zostać najlepszym gitarzystą na świecie.

Swój pierwszy zespół Rudolf założył w roku 1965 nazywając go... The Scorpions. Założyciel zajął stanowisko gitarzysty rytmicznego i wokalisty, a towarzyszyli mu koledzy - Karl Heinz-Vollmer na gitarze prowadzącej, Achim Kirchoff na basie i Wolfgang Dziony na perkusji. W zespole nie znalazł się Michael, gdyż Rudolf że 10 lat to za mało, aby grać w zespole rockowym. Kiedy jednak ojciec Rudolfa przyprowadził młodszego syna na próbę okazało się, że chłopak przewyższa umiejętnościami zarówno brata jak i Heinza-Vollmera. Gitarzyści Scorpions zostali zawstydzeni, ale i tak Michael nie został przyjęty. Niezrażony tą decyzją chłopak zaczął ćwiczyć jeszcze więcej, chcąc udowodnić bratu, że popełnił wielki błąd.

Tymczasem The Scorpions, grając głównie covery The Beatles i The Rolling Stones zaczęli powoli zyskiwać status lokalnej gwiazdy klubowej. Ich głównym konkurentem był zespół Mushrooms, w którym wokalistą był wspomniany na samym początku Klaus Meine. Tak, tak - on też stwierdził, że muzyka będzie jego sposobem na życie i tak jak i Rudolf postanowił poświęcić się karierze muzycznej, zyskując pełną aprobatę rodziców. Różnica była taka, że Klaus nie chciał grać na żadnym instrumencie, chciał śpiewać. A robił to naprawdę nieźle, zasługując sobie na opinię "najlepszego głosu w okolicy". Rudolf wiedział, że aby jego zespół osiągnął sukces potrzebny mu jest właśnie ktoś taki, tym bardziej, że jego własne umiejętności wokalne nie należały do najwyższych.

Wkrótce niespodziewanie obu zespołom wyrósł na "lokalnym rynku" bardzo groźny konkurent reklamowany jako "najmłodszy i najbardziej perspektywiczny zespół rockowy w Niemczech" Cry. Chyba nie trzeba dodawać, że gitarzystą prowadzącym w tym zespole był Michael Schenker. Cry szybko zdobył olbrzymią popularność i przed grupą stanęły otworem drzwi do największych klubów w Niemczech. Rodzice Michaela stwierdzili jednak, że jest jeszcze za wcześnie, aby ich młodszy syn poznawał życie rockandrollowca i tak pięknie zapowiadająca się kariera zespołu legła w gruzach, a o palmę pierwszeństwa w Hannoverze znów walczyły Mushrooms i The Scorpions. A państwo Schenker widząc niesamowity zapał i niewątpliwy talent synów wyłożyli pieniądze na "odpowiedni sprzęt" i tak Rudolf stał się właścicielem słynnego modelu Gibsona - "Flying-V", natomiast Michael otrzymał "Les Paula".

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13